czwartek, 1 maja 2014

Rozdział jedenasty - Źródło Prawdy



Wokół mnie widziałam wielu Illan, gdziekolwiek się spojrzałam, nie mogłam się nadziwić ich ilości. Wszyscy witali mnie. To głupie uczucie, kiedy ktoś cię wita, a ty nigdy go nawet nie widziałaś i nawet nie znasz imienia tej osoby.
            Bardzo dziwne było powietrze wokół nas. Cały czas migotało. Wyglądało jak to nad płomieniem świecy. Wiem, bo kiedyś uważnie się mu przyglądałam. Tylko wtedy chyba można zobaczyć, jak naprawdę wygląda powietrze. Ale tu nie było żadnej świecy i ani jednego płomyka, więc skąd brało się to migotanie wokół mnie?
- Co to jest? – spytałam Leviana, patrząc na dziwne zjawisko.
- Magowie postawili magiczną barierę wokół Falevrinu i całej puszczy. Teraz nikt tu nie wejdzie i nikt tu nie wejdzie.
- Ale jak to możliwe? – spytałam go i wyciągnęłam rękę w kierunku bariery.
- Nie dotykaj! – ostrzegł mnie – Pole siłowe cię odrzuci. Może cię ogłuszyć, a jeśli mocno na nie wpadniesz, to możliwe, że cię zabije.
- To niezbędne środki bezpieczeństwa – wtrącił nadchodzący Alein. – Dragetie mogły mieć zamiar kogoś zabić, albo porwać, mogły też po prostu szpiegować dla króla o zabójczym imieniu. Wznieśliśmy więc dwie bariery: jedna z nich, która biegnie wokół puszczy nie wpuszcza i nie wypuszcza nikogo. Drugą wznieśliśmy wokół Falevrinu. Wpuszcza i wypuszcza ona jedynie Illan.
***
            Podczas lekcji magii Alein tłumaczył mi coś o odnalezieniu w sobie magii, lecz niezbyt rozumiałam, co miał na myśli. Byłam zbyt rozkojarzona, cały czas myślałam o nauce z Levianem. Alein przez całą lekcję próbował mi sama nie wiem co wytłumaczyć, jednak nie udało mu się to.
***
            Zanim rozpoczęła się lekcja walki, Levian chciał poinformować mnie o czymś ważnym.
- Nevrei Velian jest już za miesiąc – oznajmił. – To święto organizowane co dekadę. Musisz zaprezentować jedną ze swoich umiejętności podczas jego trwania. Przybędzie większość Illan z całej puszczy, więc przygotuj się dobrze, aby się nie skompromitować. Więcej nie mogę  ci zdradzić – uśmiechnął się do mnie ciepło.
- Dlaczego? – spytałam go.
- Po prostu nie mogę – odpowiedział.
***
Minęły dwa tygodnie. Codziennie uczyłam się władania magią oraz walki. Coraz lepiej radziłam sobie z łukiem i rzadko chybiałam celu, na lekcjach z Aleinem również robiłam duże postępy. Skoro tak dobrze radziłam sobie z moją pierwszą bronią, przeszliśmy do procy i kuszy, a kiedy i to zaczęło mi iść w miarę dobrze, Levian postanowił, że przejdziemy do walki na miecze, czyli tego, czego obawiałam się najbardziej.
            Ku mojemu zdziwieniu Levian podał mi drewniany miecz. Uznałam więc, że nie będzie aż tak trudno. Przecież mogę robić, co uznam za stosowne, tym kawałkiem patyka go nie skrzywdzę.
            Staliśmy naprzeciwko siebie, mierząc się wzrokiem i unosząc broń. W pewnym momencie rzuciłam się przed siebie, atakując Leviana. Szybkim ruchem klingi odtrącił moją broń i wytrącił mi ją z ręki. Przyłożył mi drewniany miecz do gardła.
- Trup – powiedział.
I tak w kółko.
***
            Levian postanowił pokazać mi kolejne miejsce, którego jeszcze nie widziałam i myślę, że sama bym go nie odnalazła. Kiedy tam dotarliśmy… No cóż, była to po prostu polanka w środku lasu. Kwiatki, drzewka i te sprawy. Nic nadzwyczajnego.
            Wszystko się zmieniło, kiedy Lecian przyłożył rękę do jakiegoś miejsca w powietrzu, zupełnie, jakby dotykał ściany. Otworzył usta, aby coś powiedzieć. Może chodziło mu o coś w stylu „Abra kadabra, czary mary” albo „Sezamie, otwórz się”, tajemniczego hasła otwierającego drogę do krainy czarów. Poprawka: ja już jestem w świecie, w którym magia przepełnia wszystko.
- Avrei Nersin, Elea Imverin – powiedział.
Powietrze, które stykało się z jego ręką zamigotało i zaczynało zmieniać kolor. Przed nami materializowała się biało-srebrna brama, pełna zdobień w kształcie liści, łodyg, kwiatów i ogólnie motywów roślinnych. Za nią i wokół niej nie widziałam nic. Super. Drzwi do nikąd.
- Nelia – wymamrotał Levian i drzwi się otworzyły.
            Weszliśmy do środka. Nie ujrzałam zwykłego lasu za bramą, lecz tajemniczy ogród za ukrytą furtką. Było tu mnóstwo roślin, ale jeszcze więcej zauważyłam zwierząt. Czułam się jak dziecko w bajkowej krainie pełnej niezwykłych istot.
            Tuż przede mną przebiegła wiewiórka. Druga przycupnęła tuż obok mnie. Wyciągnęłam rękę, aby ją pogłaskać. Zasyczała niczym wąż, a ja dostrzegłam kły jadowe w jej pysku. Cofnęłam dłoń.
- Nie radzę tu dotykać czegokolwiek i kogokolwiek – ostrzegł Levian.
Zobaczyłam skrzata ubranego w zielony strój. Otaczała go tęczowa poświata. Siedział sobie na starym garnku pełnym złotych monet. W dłoni trzymał czterolistną koniczynkę. Czy to są jakieś żarty?
- Macie jakiś problem? – spytał skrzat skrzekliwym głosem. – Macie coś do mnie? Jeśli nie, to czemu się tak gapicie? Przestańcie się tak na mnie patrzeć i idźcie sobie.
- Czasem mają zły humor – powiedział Levian. – Właściwie to zawsze.
Poszliśmy dalej.
Było tu wiele niezwykłych zwierząt i roślin, tak dużo, że nie byłabym ich w stanie wymienić. Nad wszystkim górowało jedno zwierzę. Był to czarny lew o ostro czerwonych oczach. Miał pewnie z dwa i pół metra wzrostu.
- Widzę, że kolacja sama do mnie przyszła… - zamruczał nisko.
- Arvenisie… - powiedział Levian.
- No dobra, masz rację – przyznał Arvenis. – Jest za wcześnie na kolację. To pora na podwieczorek. Nawet nie wiecie, jak to miło, kiedy jedzenie samo przychodzi.
Spojrzałam pytająco na Leviana.
- To miejsce to skupisko niebezpiecznych zwierząt i roślin. Oczywiście są to mniej niebezpieczne istoty, niż te z tajnego sektora. Ten lew mieszka w obu z nich. Jest ich tu bardzo dużo. Podobnie jak krwiożercze króliki, nigdy nie były Illanami. Ten lew mieszka w obu z nich, aczkolwiek nie wiemy, jak to możliwe, żeby przemieszczał się miedzy nimi.
- Skoro te tutaj nie są aż tak niebezpieczne – zaczęłam – to jakie są w tym tajemnym sektorze? I czym jest ten lew?
- Z czasem ci wszystko pokażę – poinformował mnie. – Te istoty, które się tutaj znajdują, wcale nie są mało niebezpieczne… Ale mieszkańcy tajemnego sektora są o wiele gorsi.
Co do lwa, to nie wiemy, czym, bądź kim on dokładnie jest. Mamy pewność, że to nie zwykłe zwierzę.
Odeszliśmy od lwa. Zobaczyłam strumyk, a ponieważ bardzo chciało mi się pić, podeszłam do niego.
- Nie pij tej wody – ostrzegł Levian. – Nie będziesz mogła kłamać przez jakiś czas po jej spożyciu. To serum prawdy.
- Wszystko w całej tej puszczy jest takie niezwykłe… - oznajmiłam.
- Ty – zaczął – jesteś z tego wszystkiego najniezwyklejsza.
Levian podszedł do źródła i spojrzał mi prosto w oczy. A potem… Potem mnie pocałował.


--------------------------------------
Jak wam się podoba nowy rozdział? Co wam się podoba, a co nie? Co ogólnie sądzicie o tym rozdziale? Komentujcie! To bardzo motywuje do dalszego pisania.
PS: Co sądzicie o nowym szablonie?

2 komentarze:

  1. hej ;)
    Nadrobiłam wszystko
    A ten rozdział bardzo mi się podobał
    I szablon również prezentuj się ciekawie
    Czekam nn
    I zapraszam na 14 rozdział na http://aquasenshi.blogspot.com/
    Mam nadzieję że wpadniesz :*

    OdpowiedzUsuń
  2. To przykre że już nie pamietam o czym było to opowiadanie :( kurde.. tak sobie myśle, porzuciłam blogi.. porzuciłam swoje drugie życie

    OdpowiedzUsuń