piątek, 14 lutego 2014

Rozdział trzeci - Czarna Niespodzianka



Uciekałam tak szybko jak tylko mogłam. Nie, żebym była tchórzem, ale wcale nie jest miło, jeśli wiesz, że gonią cię wojownicy na koniach, którzy zabiją cię jak tylko zostaniesz zauważona nie zważając na własną śmierć i obrażenia, bezwzględnie oddani królowej. Poza tym, nie łatwo było tak uciekać, przewidzieć trasę, gdzie będą mnie szukać. Miło byłoby znaleźć jakiegoś konia, ale to oczywiście było mało możliwe – wszystkie rumaki znajdowały się w królewskiej stajni, w zupełnie innej części lasu. Nie możliwe, aby ktokolwiek wypuścił konia zwierzę na wolność. Z pewnością zostałby ukarany, a wierzchowiec złapany.
                Zatrzymałam się nagle ze zdziwieniem. Przede mną stał rosły czarny ogier. Zachowywał się spokojnie i od niechcenia skubiąc trawę. Nie mogłam uwierzyć mojemu szczęściu i słusznie – było to bardzo podejrzane. Piękny koń stał sobie skubiąc trawę akurat kiedy go potrzebowałam. W dodatku nie wyglądał na konia z królewskiej stajni – znałam je wszystkie, a poza tym każdy z nich miał barwę siwą, liczył sobie o wiele mniej wzrostu aby łatwiej mógł manewrować między drzewami. Sama jego obecność tutaj zdawała się być podejrzana i nieodpowiednia – ucieczka z ośrodka królewskiego ośrodka to wyczyn nierealny. Miejsce to zawsze jest pilnowane i każdy, kto je opuszcza lub zamierza się tam dostać musi zostać sprawdzony. Pilnie pilnowane są zwłaszcza tak wspaniałe rumaki, jak ten, który stoi przede mną. Bywa, że nawet kilka elfów bezczynnie stoi przed boksem takiego ideała, nawet o tak późnej porze jak ta - zaczynało się już ściemniać - aby zapobiec jakiejkolwiek kradzieży, choć i tak nikt by się nie odważył - cały las i wszystkie domy zostałyby przeszukane, a koń prędzej, czy później odnaleziony.
                Podeszłam powoli do rumaka, aby nie przestraszyć go szybkimi gestami. Podniósł głowę i spojrzał na mnie swoimi czarnymi oczami. Dotknęłam ostrożnie jego grzbietu, szyi a na końcu pyska. Nie uciekł i nie zdenerwował się, więc uznałam, że nie mam się czego obawiać, a zwierzę jest oswojone i nie sprawi mi żadnego psikusa.
                Jestem wysoka, a jednak i tak z trudem przełożyłam nogę nad grzbietem ogiera. Ryzyk-fizyk, jak to mówią, albo zabiją mnie elfy, albo ucieknę na koniu który również może mnie zniszczyć jeśli ze chce, lub nawet przez przypadek. Kiedy już siedziałam tam, gdzie chciałam zauważyłam, że jeszcze nigdy nie dosiadałam tak wysokiego zwierzęcia. Uznałam jednak, że mogę mu zaufać – to był mój ogromny błąd. Powinnam się nauczyć, że nie łatwo jest opanować konia, kiedy ten się spłoszy, a po tym wyjątkowym i niespotykanym ogierze powinnam przewidzieć, że jeździec na grzbiecie nie przypadnie mu do gustu.
                Wierzchowiec zaczął galopować i to wcale nie wolno. Mimo zawrotnej prędkości bez problemu manewrował między drzewami. Nie powinno mu iść tak łatwo, a jednak radził sobie lepiej od rumaków królowej bez względu na swój rozmiar. Złapałam się jego grzywy, nie obawiając się tego, że zaboli to ogiera – konie nie czują włosów z których składa się ich ogon oraz grzywa. Nie powiem, że nie bałam się, co będzie dalej, uznałam jednak, że nie będzie to aż tak trudne ze względu na moje doświadczenie. Wszystko wokół rozmazywało się z powodu prędkości. Mogłam zeskoczyć, ale ze względu na przed chwilą wymieniony czynnik oraz wysokość dzielącą mnie od ziemi wolałam tego uniknąć. Muszę jednak przyznać, że galop na tym koniu był wspaniały!
                Kiedy myślałam, że rumak już nigdy się nie zatrzyma, nagle zaprzestał swojego wspaniałego cwału. Zrobił to gwałtownie, więc to, że spadnę było oczywiste. Nie wiedziałam, czy tak się stało, ale to chyba oczywiste po tym, co właśnie przeżywałam.
                Wszystko zamigotało i stało się szare. Zapadła ciemność…

___________________________________________
Od niedzieli nie ma mnie przez tydzień. Już od pewnego czasu żyję obozem jeździeckim, co chyba pokazał ten rozdział ( aczkolwiek był tak zaplanowany wcześniej. ). Cieszę się, że w ogóle udało mi się cokolwiek wstawić.
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba, starałam się, aby nie był długi. Zapraszam do komentowania!
+ pytanie do was - jak ten wierzchowiec tam trafił skoro nie z królewskiej stajni?

7 komentarzy:

  1. Hm... Skąd wziął się ten koń? Może ktoś chciał jej pomóc? Na pewno nie wziął sie z królewskiej stajni, ponieważ to za duży koń, jak stwierdziła dziewczyna... Nie wiem, ale ciekawi mnie co się stało z tym chłopakiem, który ją uratował <3. Ciekawe czy się wydostał :D, a może on to przewidział i ściągnął jej konia? Nie wiem...
    Pozdrawiam!
    Amy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Amy, nieźle kombinujesz! Ale nie, on nie sprowadził tego konia. ;)
    Ciąg dalszy za ponad tydzień.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Nie możliwe, aby ktokolwiek wypuścił konia zwierzę na wolność." - to konia czy zwierzę? Niby koń to zwierzę, ale jednak. :)
    "Zachowywał się spokojnie i od niechcenia skubiąc trawę." - a może tak skubał trawę?
    Dwa zdania później jest to samo. Akurat gramatycznie to jest dobrze, ale powtórzenia...
    "...ucieczka z ośrodka królewskiego ośrodka to wyczyn nierealny." - z czego?
    "Pilnie pilnowane" - fajne wyrażenie
    "albo ucieknę na koniu który również może mnie zniszczyć jeśli ze" - przed który stawiamy przecinek :)
    "że spadnę było oczywiste. Nie wiedziałam, czy tak się stało, ale to chyba oczywiste po tym, co właśnie przeżywałam." - i znów powtórzenie.

    Czyżby legenda o Parsifalu? Wiem, że to już mówiłam. :)
    Ale tak serio to fajny rozdział. Nie będę snuła domysłów, bo nie lubię. Zostawiam to innym i czekam na oryginalna wersję.

    PS. wiesz co znalazłam w swojej książce od fizyki?

    Pozdrawiam
    Zakochana w muzyce

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie, nie legenda o Parsifalu, ale jak to czytałam to też o niej pomyślałam. ;)

    Re: PS: Tak, wiem. Aż tak jesteś o niego zazdrosna, że nie pozwoliłaś mu nawet walentynek od innych dziewczyn przeczytać? xD
    ( wiesz, że żartuję ).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak aż tak. :)
      Ale co za idiota zostawia swoje walentynki w cudzej książce. Chłopaki... :D

      Usuń
  5. No, właśnie. Skąd się tam wziął koń? Magia!
    Mimo tego, że rozdział krótki, to naprawdę mi się spodobał. Sama bym wskoczyła na takiego czarnego rumaka i popędziła przed siebie D: ciekawe co się z nią dalej stanie! Mam nadzieję, że elfy jej nie dorwą!
    http://cien-nocy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Kolejny rozdział gotowy, muszę go jedynie wstawić na worda.

    OdpowiedzUsuń