Dotarcie do pałacu
zajęło nam cały tydzień. Nie udałoby się to, gdyby nie nasze zwierzęce
postacie. Dwa dni po moim przybyciu zostałam wezwana przed oblicze króla. Nie
wyglądał na całkiem szczęśliwego, aczkolwiek smutny też nie był. Nie
wiedziałam, skąd u niego takie przeciwstawne emocje, jednak to przemilczałam.
- Kto jest zdrajcą? – spytał od razu na wstępie.
- Alera – odpowiedziałam krótko. – To handlarka niewolników.
- Przynajmniej znamy jednego z naszych wrogów – oznajmił. – Illanie znikają bez śladu od roku, jednakże nie spodziewałem się, że to sprawka Alery. Była służącą przez wiele lat, aczkolwiek to nie była jej praca, po prostu chciała to robić.
- Jak mnie znaleźliście? – zmieniłam temat.
- Alera „przypadkiem” zostawiła kilka liści smoczego tojadu i kartkę, na której miała zapisane miejsce i czas aukcji niewolników.
- Zrobiła to specjalnie – pojęłam. – Chciała was tam zwabić.
- Udało jej się –przyznał. – Jednakże chyba nie wypuściła was z własnej woli, prawda?
Opowiedziałam mu wszystko, co się stało na rynku, nie pomijając śmierci Chevaliona.
- To dla nas wielka strata – oznajmił król. – Chevalion zmarł śmiercią bohatera, tak jak zawsze chciał. Poza tym jednak nadszedł dzień świętowania, bo uwolniliście wiele ważnych osób. Mówię tu szczególnie o Levianie, pierwszym jednorożcu, naszym najlepszym wojowniku i kimś, kto doskonale zna naszą puszczę. Będzie ci pokazywał tutejsze ciekawe miejsca i uczył walki. Magią zajmie się Alein.
- Kiedy zaczynam? – spytałam.
- Za pół godziny. Poza tym chciałbym poruszyć także inną kwestię, czyli twoje ubrania. Ubierasz się niestosownie w stosunku do twojej wysokiej pozycji. Musisz chodzić w sukniach, jak na córkę króla i kobietę przystało. Spodnie i bluzka nie nadają się dla osób o twoim statusie. Poza tym muszę cię ostrzec, że elfki mają zgubny wpływ na Illan, bo niemal każdy się w nich zakochuje, tak samo jak Illańscy młodzieńcy mogą wywołać takie uczucia wśród elfek.
- Nie jestem elfką – mruknęłam.
- W połowie jesteś – zaprzeczył. – Twoja matka była elfką, dopiero później została ogłoszona Illanką. Nasz związek miał zapewnić sojusz między obiema naszymi rasami, niestety przez Soossi… - nie dokończył słowa, a ja przypomniałam sobie, że imię Soossila zabija, kiedy wypowie się je na głos. – Przez mojego brata, który ją zabił sojusz został zerwany.
Musisz również przestać jeździć konno. To nie jest bezpieczne. Pamiętaj, przed czym cię ostrzegałem i uważaj.
- Jesteś zbyt nadopiekuńczy – odparłam. – Nie obchodzi mnie tutejsza zacofana moda na suknie. Zostawię je na ważniejsze uroczystości, a i wtedy nie na wszystkie.
Resztę jego słów zignorowałam.
***
- Kto jest zdrajcą? – spytał od razu na wstępie.
- Alera – odpowiedziałam krótko. – To handlarka niewolników.
- Przynajmniej znamy jednego z naszych wrogów – oznajmił. – Illanie znikają bez śladu od roku, jednakże nie spodziewałem się, że to sprawka Alery. Była służącą przez wiele lat, aczkolwiek to nie była jej praca, po prostu chciała to robić.
- Jak mnie znaleźliście? – zmieniłam temat.
- Alera „przypadkiem” zostawiła kilka liści smoczego tojadu i kartkę, na której miała zapisane miejsce i czas aukcji niewolników.
- Zrobiła to specjalnie – pojęłam. – Chciała was tam zwabić.
- Udało jej się –przyznał. – Jednakże chyba nie wypuściła was z własnej woli, prawda?
Opowiedziałam mu wszystko, co się stało na rynku, nie pomijając śmierci Chevaliona.
- To dla nas wielka strata – oznajmił król. – Chevalion zmarł śmiercią bohatera, tak jak zawsze chciał. Poza tym jednak nadszedł dzień świętowania, bo uwolniliście wiele ważnych osób. Mówię tu szczególnie o Levianie, pierwszym jednorożcu, naszym najlepszym wojowniku i kimś, kto doskonale zna naszą puszczę. Będzie ci pokazywał tutejsze ciekawe miejsca i uczył walki. Magią zajmie się Alein.
- Kiedy zaczynam? – spytałam.
- Za pół godziny. Poza tym chciałbym poruszyć także inną kwestię, czyli twoje ubrania. Ubierasz się niestosownie w stosunku do twojej wysokiej pozycji. Musisz chodzić w sukniach, jak na córkę króla i kobietę przystało. Spodnie i bluzka nie nadają się dla osób o twoim statusie. Poza tym muszę cię ostrzec, że elfki mają zgubny wpływ na Illan, bo niemal każdy się w nich zakochuje, tak samo jak Illańscy młodzieńcy mogą wywołać takie uczucia wśród elfek.
- Nie jestem elfką – mruknęłam.
- W połowie jesteś – zaprzeczył. – Twoja matka była elfką, dopiero później została ogłoszona Illanką. Nasz związek miał zapewnić sojusz między obiema naszymi rasami, niestety przez Soossi… - nie dokończył słowa, a ja przypomniałam sobie, że imię Soossila zabija, kiedy wypowie się je na głos. – Przez mojego brata, który ją zabił sojusz został zerwany.
Musisz również przestać jeździć konno. To nie jest bezpieczne. Pamiętaj, przed czym cię ostrzegałem i uważaj.
- Jesteś zbyt nadopiekuńczy – odparłam. – Nie obchodzi mnie tutejsza zacofana moda na suknie. Zostawię je na ważniejsze uroczystości, a i wtedy nie na wszystkie.
Resztę jego słów zignorowałam.
***
- Możesz władać dziką magią – tłumaczył mi Alein –
ale łatwiej jest użyć języka Illan, który odpowiada temu, co chcemy zrobić.
Wtedy nie ryzykujesz, że zabijesz się, kiedy rozproszysz się na chwilę.
Dodatkowo dzięki temu językowi będziesz mogła porozumieć się z każdym z Illan,
tylko nieliczni z nas znają język elfów. Dodatkowo słowa te wiążą cię kajdanami
twoich obietnic. Ponieważ mowa ta opisuje to, co definitywnie ma się stać, więc
jeśli coś komuś przyrzekniesz, nie pozwoli ci złamać przysięgi lub skłamać.
I tak upłynęła nauka magii. Alein informował
mnie, co jak się nazywa a ja usilnie starałam się zapamiętać to wszystko.
Dowiedziałam się nawet, że nazwa przedmiotu, żywiołu lub zwierzęcia daje nad nim całkowitą władzę… Alein jednak
nie ćwiczył ze mną żadnych zastosowań praktycznych.
***
Levian postanowił,
że przed lekcją walki pokaże mi coś, co znajdowało się w puszczy. Dojście tam
zajęło nam piętnaście minut, jednakże wcale nie zdawało się, że trwało to tak
długo. Chyba zawsze tak jest, kiedy idzie się z kimś, a nie samemu. Bardzo miło
rozmawiało mi się z Levianem. Nie zauważyłam, kiedy dotarliśmy na miejsce, może
dlatego, że było tak świetnie zamaskowane.
Wszędzie wokół
widziałam drzewa. Były coraz większe i miały coraz grubsze pnie. Kiedy wydawało
mi się, że dalej nie będzie się dało iść, okazało się, że złączyły się w
ściany, zostawiając miejsce na drzwi, które obecnie były zamknięte i okna, w
których ( jak chyba we wszystkich domach w tej puszczy ) nie było szyb.
Spodziewałam się, że wejdziemy do środka, jednak Levian skręcił w prawo,
omijając dom. Przy okazji wspomniał, że należy do niego. Zdziwiłam się, że
mieszka w tak odległym od pałacu miejscu.
Tuż za domem
znajdowała się spora zagroda, gdzie widziałam kilka królików. Było ich około
pięciu. Wyglądały tak beztrosko i niegroźnie, po prostu niewielkie skaczące
kulki porośnięte futrem. Pierwszy miał białe, drugi szare, trzeci rude, czwarty
był różnokolorowy, a piąty czarny. Podeszłam bliżej, uznając, że grzech byłby
nie pogłaskać zwierzęcia o tak mięciutkim futerku.
- Chciałem ci je pokazać – zaczął Levian – abyś
zauważyła, że nie wszystko w tym lesie jest takie, jakim się wydaje. Te króliki
nie są zwierzętami, wystarczy spojrzeć na ich kremowe tęczówki. Nie
przypominają żywiących się mięsem niewinnych pupili. Jedzą mięso i jeśli je
zobaczą, zrobią wszystko, aby je zjeść… chyba że ich potencjalnym posiłkiem
jest ktoś, kogo znają. Dawniej było ich tu więcej, obecnie jednak znajdują się
na skraju wyginięcia, dlatego są w tej zagrodzie. Mam w planach umieszczenie w
pobliżu więcej istot, które mają podobny problem. Miały ci one pokazać również
to, że od czasów objęcia władzy przez króla o śmiercionośnym imieniu puszcza słabnie. Nie
możemy pozwolić, aby całkiem zniknęła, dlatego pomagamy zwierzętom i roślinom
przeżyć i przetrwać jako gatunek jak tylko możemy, inaczej nigdy nie
odnalazłyby się i nie pozostawiły potomstwa… Tych królików używamy, aby
zniszczyły niebezpieczne osoby ukrywające się w puszczy. Mają węch lepszy od
psiego i widzą nawet w całkowitych ciemnościach. Skaczą całkiem wysoko i
poruszają się w ten sposób bezszelestnie. Z powodu pokarmu nazywamy je
krwiożerczymi.
- Nie spodziewałabym się – przyznałam mu.
- I o to właśnie chodzi – wyjaśnił. – Dzięki temu łatwiej jest im unicestwić wroga, którego ścigają.
Wyobraziłam sobie bandę puszystych królików ścigających jakiegoś złoczyńcę z zamiarem pożarcia go i wybuchłam śmiechem. Kiedy przestałam się śmiać, zapadła cisza.
- Co to jest? - zadałam pytanie na temat jajka znajdującego się w cieniu krzewów w osłonionym miejscem, zdawało się, że było tam ukryte. W większości zasypano je trawą, patykami i suchymi liśćmi. - Nie powiesz mi chyba, że ten gatunek królików znosi jajka!
- Nie mam pojęcia... - przyznał Levian. - Cokolwiek to jest, to zdaje się być ważne dla mieszkańców tej zagrody, bardzo zacięcie go bronią, aczkolwiek nie wiem dlaczego. Same nie zniosły tego jajka, to wiem na pewno... Możliwe, że to przypadek i tak na prawdę chronią coś innego, aczkolwiek wątpię. Nie mam pojęcia, czemu tak bardzo im na tym zależy.
Zapadła cisza. To Levian ją przerwał.
- I o to właśnie chodzi – wyjaśnił. – Dzięki temu łatwiej jest im unicestwić wroga, którego ścigają.
Wyobraziłam sobie bandę puszystych królików ścigających jakiegoś złoczyńcę z zamiarem pożarcia go i wybuchłam śmiechem. Kiedy przestałam się śmiać, zapadła cisza.
- Co to jest? - zadałam pytanie na temat jajka znajdującego się w cieniu krzewów w osłonionym miejscem, zdawało się, że było tam ukryte. W większości zasypano je trawą, patykami i suchymi liśćmi. - Nie powiesz mi chyba, że ten gatunek królików znosi jajka!
- Nie mam pojęcia... - przyznał Levian. - Cokolwiek to jest, to zdaje się być ważne dla mieszkańców tej zagrody, bardzo zacięcie go bronią, aczkolwiek nie wiem dlaczego. Same nie zniosły tego jajka, to wiem na pewno... Możliwe, że to przypadek i tak na prawdę chronią coś innego, aczkolwiek wątpię. Nie mam pojęcia, czemu tak bardzo im na tym zależy.
Zapadła cisza. To Levian ją przerwał.
- Zdążyłem polubić Chevaliona przez ten krótki
czas, kiedy go widziałem – oznajmił Levian.
- Ja też – przyznałam. – Kochałam go… jak brata,
wiedziałam, że mogę mu zaufać.
Po słowach „jak brata” dostrzegłam błysk w oczach
Leviana, trwało to jednak tak krótko, że możliwe, że mi się wydawało. Illianin
nie odpowiedział nic, tylko podał mi czarnego królika, który najwyraźniej
poznał mnie i postanowił łaskawie nie pożerać dzięki temu, że pokazał mnie jemu
bądź jej właściciel istoty. Tego ( bo w międzyczasie Levian powiedział mi, że
to samiec ) od początku chciałam pogłaskać, a potem postanowiłam z powrotem
oddać jego towarzyszom i towarzyszkom z zagrody. Bestyjka miała zaskakująco
miękkie futerko i wyglądała niewinnie, wiedziałam jednak teraz, że ma instynkt
drapieżcy.
***
Levian zaprowadził
mnie na pole ćwiczeń. Obawiałam się nauki walki, bo wiedziałam, że nie jestem
jakaś wybitna w tej kwestii… Spodziewałam się kling i ostrzy, którymi
wymachiwałabym bez odrobiny rozsądku na prawo i lewo. Zamiast nich Levian podał
mi łuk i kołczan ze strzałami, który przerzuciłam sobie przez ramię. Był tak
lekki, że nawet nie czułam, że mam go na plecach.
Samo wyjęcie strzał
z kołczanu stanowiło poważny problem. Kiedy po nie sięgałam, często wypadały… Z
resztą nawet sięgnięcie po nie było problemem. Kolejnym ciekawym elementem było
to, że trzymałam łuk tak, że cięciwa znajdowała się po stronie przeciwnej.
Zorientowałam się, że jest to zła metoda dopiero wtedy, kiedy Levian mi to
powiedział, przyznając, że mimo wszystko byłabym ładnym szaszłykiem, jednak
radził mi, aby nie próbować. Potem pokazał mi, jak trzymać łuk.
Potem wreszcie przeszliśmy
do nauki strzelania. Nie jestem jakoś wybitnie nieumiejętna, ale nigdy nie
strzelałam z łuku, więc miałam nadzieję, że wszyscy to zrozumieją. Wszystko polegało na tym, aby
strzelać w tarczę. Najlepiej było trafić w czerwony środek, albo cztery
różnokolorowe okręgi wewnątrz niego. Im bliżej celu, tym lepiej.
Chociaż cel był blisko, trafiłam w środek tylko raz. Najgorsza była jednak świadomość, że zrobiłam to przez przypadek, bo zadrżała mi ręka. Potem trafiałam albo w obrzeża tarczy, albo gdzieś w dal. Levian wciąż się nie zrażał mimo wszystkich moich niepowodzeń.
Lekcja trwałaby z pewnością jeszcze trochę czasu, lecz została gwałtownie przerwana. Powietrze przerwał głośny wrzask. Nadchodził gdzieś z góry. Dziwnie długo wibrował w powietrzu. Chciałam nałożyć strzałę na cięciwę, jednak nie mogłam. Krzyk tamtej istoty dosłownie mnie sparaliżował. W głębi umysłu krzyczałam do siebie, abym coś zrobiła. Nie potrafiłam jednak unieść ręki trzymającej łuk i nałożyć strzały. Stałam nieruchomo niczym posąg. Nic nie mogłam zrobić.
Chociaż cel był blisko, trafiłam w środek tylko raz. Najgorsza była jednak świadomość, że zrobiłam to przez przypadek, bo zadrżała mi ręka. Potem trafiałam albo w obrzeża tarczy, albo gdzieś w dal. Levian wciąż się nie zrażał mimo wszystkich moich niepowodzeń.
Lekcja trwałaby z pewnością jeszcze trochę czasu, lecz została gwałtownie przerwana. Powietrze przerwał głośny wrzask. Nadchodził gdzieś z góry. Dziwnie długo wibrował w powietrzu. Chciałam nałożyć strzałę na cięciwę, jednak nie mogłam. Krzyk tamtej istoty dosłownie mnie sparaliżował. W głębi umysłu krzyczałam do siebie, abym coś zrobiła. Nie potrafiłam jednak unieść ręki trzymającej łuk i nałożyć strzały. Stałam nieruchomo niczym posąg. Nic nie mogłam zrobić.
Za to Levian
poradził z tym sobie lepiej. Wziął jakiś łuk leżący na ziemi i z zadziwiającą
szybkością wyjmował broń z kołczanu, wypuszczał strzałę za strzałą. Część z nich
trafiła istotę, która odleciała. Jej dziwna magia przestała działać.
Spojrzałam na Leviana, który opuścił łuk. Nieświadomie dał wspaniały pokaz łuczniczy. Jego umiejętności były niezwykłe. Cel był tak daleko, a on trafił nie jeden raz, lecz kilka!
- Zabiłeś to coś? – zadałam mu pytanie.
- Nie, jedynie zraniłem – wyjaśnił – i możliwe, że odrobinę przestraszyłem.
- Co to było? – spytałam się go. – Czy to smok?
- Nie – zaprzeczył. – To była dragetia. Są to niebezpieczne stworzenia inteligencją podobne do elfów, Illan czy smoków, lecz są szalone w negatywnym tego słowa znaczeniu. Jak już z pewnością zauważyłaś, potrafią latać, lecz nie umieją ziać ogniem. Nie mają łusek, lecz dziwną skórę popękaną niczym pozbawioną przez dziesiątki lat ziemię na pustyni. Ich krzyk unieruchamia i paraliżuje, a ich oddech jest niebezpieczny, nie znane są jednak jego właściwości, bo nikt nie przeżył, aby o nim opowiedzieć.
Naszą rozmowę przerwał nadbiegający król. Nigdy nie wyobraziłabym sobie tej osoby podczas biegu, a jednak było to możliwe.
- Ta istota w Falevrinie to niedobre wieści - uznał. - Zbierz najzręczniejszych magów, Levianie. Wznosimy bariery.
Spojrzałam na Leviana, który opuścił łuk. Nieświadomie dał wspaniały pokaz łuczniczy. Jego umiejętności były niezwykłe. Cel był tak daleko, a on trafił nie jeden raz, lecz kilka!
- Zabiłeś to coś? – zadałam mu pytanie.
- Nie, jedynie zraniłem – wyjaśnił – i możliwe, że odrobinę przestraszyłem.
- Co to było? – spytałam się go. – Czy to smok?
- Nie – zaprzeczył. – To była dragetia. Są to niebezpieczne stworzenia inteligencją podobne do elfów, Illan czy smoków, lecz są szalone w negatywnym tego słowa znaczeniu. Jak już z pewnością zauważyłaś, potrafią latać, lecz nie umieją ziać ogniem. Nie mają łusek, lecz dziwną skórę popękaną niczym pozbawioną przez dziesiątki lat ziemię na pustyni. Ich krzyk unieruchamia i paraliżuje, a ich oddech jest niebezpieczny, nie znane są jednak jego właściwości, bo nikt nie przeżył, aby o nim opowiedzieć.
Naszą rozmowę przerwał nadbiegający król. Nigdy nie wyobraziłabym sobie tej osoby podczas biegu, a jednak było to możliwe.
- Ta istota w Falevrinie to niedobre wieści - uznał. - Zbierz najzręczniejszych magów, Levianie. Wznosimy bariery.
_____________________________________________
Zdaję sobie sprawę, że rozdział jest dość długi, ale jakoś tak wyszło ( Zakochana w muzyce, teraz przypomnij sobie swoje ostatnie pytanie kiedy widziałaś go w moim notatniku: "Taki krótki?". Wiem, że wtedy to nie był sarkazm. Zawsze coś muszę dopisać, jak już wszystko wklepuję na worda ). Następny pojawi się dopiero po świętach, a że w międzyczasie jest kilka dni wolnych ( chyba, że jesteście już dorośli lub chodzicie do 3 gim. i piszecie egzamin ) to będziecie mieli co poczytać w międzyczasie.
Blog ma już ponad 1500 odwiedzin! Dziękuję!
Podobał wam się rozdział? Co wzbudza waszą aprobatę? Co uważacie za dziwne? Co wam się nie podoba? Zapraszam do komentowania!
Na marginesie: KTO WIE, skąd wzięło się imię Soossil? ( rozejrzyjcie się trochę po wszystkich stronach na tym blogu, może znajdziecie odpowiedź ).
Zapewne zauważyliście, że w tym rozdziale pojawił się również akcent wielkanocny, chociaż w nieco innej formie niż tradycyjna. Może nie był to zając wielkanocny, ale jednak jest.
Czytasz=Komentujesz. To bardzo motywuje do pisania. Chciałabym was prosić o zareklamowanie Córy wiatru i ognia na swoich blogach.
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał,
Weny, magicznych świąt i wesołego jajka!
Czemu temu L. zabłyszczały oczy na słowa, że Illea kocha Chevaliona jak brata? Czy on naprawdę mógł być jej bratem? Czy może zauważył, że zakochała się w nim po uszy? I tu nie chodzi o pokrewieństwo :D. Może to z nim właśnie będzie? Czy ten urok na nią podziała?
OdpowiedzUsuńMam coraz więcej pytań, a odpowiedzi nadal nie ma ;/. Kurcze jeszcze mi szkoda tego Chevaliona. Szkoda, że go uśmierciłaś ;/.
Pozdrawiam!
Amy ;)
PS u mnie pojawił się rozdział dwudziesty, zapraszam :).
Oj, Amy, Amy, Chevalion wciąż jest... myślisz, że porzuciłby możliwość zostania jej aniołem stróżem?
OdpowiedzUsuńMasz wiele pytań... Cieszę się. zadawaj ich coraz więcej, wszyscy je zadawajcie, to pozwoli mi wprowadzić ciekawe elementy do następnych rozdziałów...
Dopisałam coś w części o puchatych drapieżcach, zalecam doczytanie tym, którzy już wcześniej czytali - kiedy nie było tego fragmentu - może się on okazać ważny w przyszłości... Ale możliwe jest również, że wcale nie będzie miał znaczenia, kto wie?
OdpowiedzUsuńCo ja mogę Ci napisać. Kolejny swietny rozdział :)
OdpowiedzUsuńJEju mam tyle pytań co do tego wszystkiego.
Jestem strasznie ciekawa co będzie działo się dalej.
Pozdrawiam i wesołych kochana :*
Aqua
http://aquasenshi.blogspot.com/
Odpowiedzi na pytania będą w kolejnych rozdziałach. Cieszę się, że ci się podoba i że w ogóle udało się to komukolwiek przeczytać... Nie wiem jakim cudem rozdział jest taki długi.
UsuńNawzajem. ;)
Uwielbiam króliczki. A te twoje to już na pewno. :D
OdpowiedzUsuńIstota (od pisku motoru) - cudo! Skojarzyła mi się z wściekami. :)
Alein chyba za dużo jej tego nagadał, ja chyba też bym za wiele nie zrozumiała, nie mówiąc już o zapamiętaniu.
Czyżby Levian kochał się w Illei? :)
Czekam na ciąg dalszy.
Rzeczywiście rozdział jest dłuższy niż ten w twoim zeszycie. Ale to chyba zawsze tak jest. Ja tez jak już piszę ostateczna wersję, to sporo dodaję.
A ja wiem skąd się wzięło Soossil! :) Jestem taka mądra. :DD
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny oraz zdrowych, spokojnych świat Wielkanocnych, smacznego jajka i mokrego dyngusa.
Krwiożercze króliki od naszej mentorki A. ;) Oczywiście żart, aczkolwiek tak nagle mi przyszły do głowy i jakoś w niej siedziały że dopisałam drugą połowę rozdziału.
UsuńAaa, wiedziałam, że ci się spodoba. Wścieki, zmiechy, co to za różnica... ( doczytałam Igrzyska i miałaś rację, zabili Finnicka ( taka barwna postać... W cz. 3 okazał się bardzo ciekawą postacią... ). To nie sprawiedliwe, że moi ulubieni bohaterowie zawsze umierają... Ale przynajmniej oszczędzili Haymitcha ( bo było oczywiste, że Katniss przeżyje ).
Levian? A skąd! Oczywiście, że nie, to znaczy tak, to znaczy że może wybrać też Aleina i spodziewałaś się tego również po Chevalionie + mogę go uśmiercić + mam zaplanowane tyle rozdziałów ( do 15 ) i tak to porozbijane, że zaczęłam pisać 11, a obecnie pominęłam je wszystkie i utknęłam na 15...
Ooo... Na prawdę wiesz? Super, że ktoś się rozejrzał po blogu. ;)
Nawzajem! Magicznych i spokojnych świąt, również mokrego dyngusa ( choć i dziś sucho nie było ) no i oczywiście wesołego jajka.
Jak wam się podoba nowy szablon?
OdpowiedzUsuń