Wprowadzono mnie do wnętrza polany. Mówię o niej jako o
pomieszczeniu, gdyż istotnie nią była: otaczające ją drzewa o grubych pniach
tworzyły ściany, które rozstępowały się, kiedy ktoś chciał wejść na arenę, a
ich niższe gałęzie tworzyły balkony, z których każdy mógł obserwować
„widowisko”. Najwyższy i największy z nich należał do królowej.
Popchnęli
mnie, abym upadła przed władczynią na kolana. Wyszarpnęłam się gdzieś w
międzyczasie – nie chciałam do tego doprowadzić. Nie zamierzałam ukorzyć się
przed tą, która skazała mnie na śmierć. Nie czułam się winna. W tej chwili
jedynym uczuciem w mojej duszy i umyśle był strach. Opanował mnie całkowicie
niszcząc wszystko inne.
Zostałaś skazana za zdradę swojego ludu na walkę z czterema
najlepszymi elfickimi wojownikami – ogłosiła królowa po czym uśmiechnęła się i
klasnęła w dłonie, zupełnie jak dziecko, które dostało nową zabawkę a nie
matka, której córka jest właśnie prowadzona na szafot, jakbym była jej wrogiem,
a nie rodziną.
Na jej wezwanie drzewa
zaskrzypiały, a ich pnie odchyliły się od siebie w miejscach, w których każde
oznaczało inną ze wszystkich czterech stron świata. Każdy dzierżył jakąś broń:
pierwszy dzierżył topór, drugi maczugę, trzeci
miecz, a czwarty morgensztern. Wszyscy dosiadali białych rumaków. Nie
siwych, lecz białych – ich rzadko spotykana biała sierść lśniła w promieniach,
które przepuściły liście ich koron.
Każdy z jeźdźców zatrzymał się i
oddał pokłon królowej. Następnie wszyscy mieli atakować mnie po kolei. Na
początku popędził konia do galopu wojownik z toporem. Wymachiwał nim szybko i
groźnie, wznosząc głośny okrzyk pełen niezwykłej dzikości. Zbliżał się bardzo
szybko. Kiedy wreszcie do mnie dotarł, uchyliłam się przed ciosem topora. Mało brakowało,
aby mnie trafił. Nie oznaczało to jednak, że już po wszystkim – biały koń
zawrócił bardzo szybko. Nie znajdował się daleko. Zdałam sobie sprawę, że
wkrótce zginę. Klinga wojownika błyszczała jasno, a on był coraz bliżej i
bliżej… Każda chwila trwała niczym wieczność, przeciągając nieuniknione jakby
chciała pozostawić na ziemi mnie i całe tony mojego strachu… Czułam się jak
osoba, wokół której zatrzymał się czas: nie jak jego władca, lecz ktoś mu
podporządkowany, zgromiony przez godziny, minuty, sekundy, dni, miesiące i
lata... Zaczęło do mnie docierać to, co naprawdę było ważne: żadne testy wiedzy
nie miały znaczenia, a chwile spędzone radośnie i beztrosko w puszczy je miały.
Zamknęłam oczy, gdyż wiedziałam,
że cokolwiek zrobię i tak nie zdążę uciec. W tym samym momencie usłyszałam
głośny brzęk metalu. Otworzyłam oczy. Zauważyłam, że ostrze topora wroga
zatrzymało się jakieś dziesięć centymetrów ode mnie. Jeszcze bliżej dostrzegłam
ostrze miecza, które przed chwilą zderzyło się z niedawno napomkniętą przeze
mnie bronią. Sprawiło, że ostrze topora pękło z głośnym piskiem, dzięki któremu
wszystkim zadudniło w uszach. W dłoni przeciwnika pozostał jedynie obuch –
drzewce jego broni. Nie udaremniło to jednak jego planów – uderzył nim w głowę
mojego sojusznika, pochylając się przy okazji. Obrońca stracił na chwilę
równowagę. Nie mogłam pozwolić, aby zginął, bo nie umiem walczyć. Uderzyłam go
pięścią w brzuch, kiedy mnie nie widział. Odwrócenie uwagi atakującego przed
chwilą wystarczyło aby mój sojusznik odnalazł się w sytuacji. Ponieważ stał
odwrócony tyłem wykonał półobrót i jednym zamaszystym ruchem ściął głowę elfa
na białym koniu, która spadła na ziemię z donośnym łupnięciem.
Kolejny elf spiął konia do
galopu. Sytuacja była wyrównana, dwóch na dwoje, ale oni mieli doświadczenie
bitewne, a ja nie. Zaczęłam iść w jego stronę, zdecydowana zadziałać na konia (
ku mojemu żalowi ) a nie jeźdźca.
- Stój – wykrzyknął niedawno poznany młodzieniec.
Nie czekając na moją odpowiedź pobiegł wprost do jeźdźca i
zaatakował go, zostawiając cięcie na ręce. Nie było głębokie, jednak utrudniało
mu z pewnością utrzymanie broni – maczugi. Jego pomysł miał jedną wadę: drugi z
dwóch pozostałych przy życiu przeciwników uznał, że to dobry moment na atak i
złamał zasadę mówiącą, że jedynie jeden z czterech wojowników może walczyć.
Tymczasem
mój sojusznik zabił swojego przeciwnika, wbijając mu miecz w serce. Wyciągnął
go, a koń popędził dalej niosąc na grzbiecie swojego martwego jeźdźca. Jednakże
jedyny pozostały przy życiu wróg zaatakował
mojego obrońcę, celując w plecy.
- Nie! – wykrzyknęłam, patrząc na ostatnie chwile życia
jedynej osoby, która nie chciała mojej śmierci.
Nie doceniłam jednak młodzieńca, który skierował swój miecz
za siebie. Łańcuchy owinęły się wokół miecza, a pełne kolców kule morgenszterna
zawisły na nich. Czyli jednak i tak nic to nie dało…
Mój sojusznik wykonał półobrót,
po czym pociągnął miecz w swoją stronę włącznie z owiniętą wokół niego większą
częścią broni przeciwnika. Zrobił to z ogromną siłą. Nie wierzyłam własnym oczom.
Przeciwnik spadł z siodła, jednak wciąż chciał walczyć.
Pobiegłam w stronę walczących i
zaczęłam krzyczeć oraz wymachiwać rękami.
Koń wroga stanął dęba. Kiedy opadł na ziemię, jego kopyta zmiażdżyły
pierś przeciwnika.
Straż właśnie nadchodziła, aby
pojmać nieposłusznego królowej wojownika. Nie wiedziałam, co chcą zrobić, ale
zdawałam sobie sprawę, że młodzieńca i tak w końcu czeka śmierć.
- Anyssa wygrała wolność na wygnaniu! – wykrzyknęła królowa – Możesz
iść Anysso, iść i nigdy nie wracać – po zwróceniu się do mnie plecami zaczęła
szeptać do przybyłych na jej balkon strażników – Za chwilę dosiądziecie koni i
zabijecie ją. Taka jest moja wola.
- Uciekaj! – wrzasnął młodzieniec.
Nie wiedziałam co zrobić. Młodzieniec zginie i z moją i bez
mojej pomocy. Odwróciłam się i pobiegłam. Usłyszałam stukot kopyt konia po
piachu. Był to rumak większy niż te ze stajni królowej. Pomyślałam o młodzieńcu.
Uratował mnie, a jak ja się odwdzięczyłam? Zatrzymałam się przy krańcu areny,
patrząc na nią ostatni raz. Była pusta.
"Zostałaś skazana za zdradę swojego ludu na walkę z czterema najlepszymi elfickimi wojownikami – ogłosiła..." - to powinno być chyba od myślnika.
OdpowiedzUsuń"Każdy dzierżył jakąś broń: pierwszy dzierżył" - dzierżył, dzierżył - powtórzenie.
"ich rzadko spotykana biała sierść lśniła w promieniach, które przepuściły liście ich koron." - to zabrzmiało tak jakby konie miały korony z liśćmi. :)
" żadne testy wiedzy nie miały znaczenia, a chwile spędzone radośnie i beztrosko w puszczy je miały." - te chwile w puszczy miały testy?
"Nie mogłam pozwolić, aby zginął, bo nie umiem walczyć." - nie rozumiem tego zdania.
"Uderzyłam go pięścią w brzuch, kiedy mnie nie widział." - obrońcę?
"- Anyssa wygrała wolność na wygnaniu! – wykrzyknęła" - kto wykrzyknął?
"Byłą pusta." - Była. w sensie, ze ta arena?
Co to jest "morgensztern"?
Coraz lepiej. Ale sprawdzaj rozdział kilka razy, zanim go wstawisz.
Świetny opis. Wiedziałam, ze mnie nie zawiedziesz.
Pozdrawiam serdecznie.
PS. Mogłabyś mi wysłać lekcje z dzisiaj i z czwartku? Jak będzie coś dużo to nie musisz, bo i tak jutro do ciebie przyjdę. :D
Nominowałam cie do LBA. Więcej informacji na http://pat-czyli-ognistowlosa.blogspot.com/p/liebster-awards.html
UsuńPrzy okazji zapraszam na nowy rozdzial.
ZOSTAŁAŚ NOMINOWANA DO LBA! Więcej informacji - http://krainaeventy.blogspot.com/2014/02/historia-lubi-sie-powtarzac-czyli-lba.html Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo, bardzo serdecznie wam dziękuję. Szkoda, że nie mogę się odwdzięczyć w ten sam sposób. ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!
OdpowiedzUsuńHm... Myślę, że będą ja gonić, a ten chłopak na pewno jakoś ucieknie i się jeszcze spotkają! Przynajmniej mam taką nadzieję :D. Co to za matka, która swoją własną córkę skazała na śmierć?
Bardzo podobają mi się Twoje opisy :). Są bardzo dobrze napisane, przynajmniej moim zdaniem.
Pozdrawiam!
Amy :)
Gdybyś miała czas, to zapraszam do siebie :). Zależy mi na szczerej opinii ;)
http://melodie-serc.blogspot.com/
Dziękuję i cieszę się, że snujecie już jakieś domysły. Miło jest je poczytać, czasem są dobrymi sugestiami + zdziwić się jak bardzo mogą odbiegać od faktów.
OdpowiedzUsuńJuż miałam zdradzić kolejny sekret, ale się powstrzymam. Wszystko w kolejnych rozdziałach.
Gdy ktoś pozostaje w walce, trudno uciekać niczym tchórz. Tym waleczne historie, różnią się od rzeczywistosci, gdy czasem ludzie umywaja rece.
OdpowiedzUsuńU mnie wiersze filmowe, zapraszam, wiec przy okazaji
Następny rozdział już wkrótce!
OdpowiedzUsuńOd najbliższej niedzieli nie będę obecna przez tydzień.
Cześć!
OdpowiedzUsuńS powrotem wróciłam do czytania Twoich opowiadań, ale tylko i wyłącznie tu zostanę jeśli zechcesz tego. Jeśli chcesz mieć jedną fankę więcej wejdź na mojego bloga i zacznij go czytać i komentować, ponieważ preferuję czytanie za czytanie :) http://vampireandmillionaire.blogspot.com/
Co do opowiadania, bardzo ciekawe lecz krótkie. Jak dla mnie pisz dłuższego, dużo dłuższe. Ledwo się wyczytałam a już koniec, oj nie ładne :D
Pozdrawiam serdecznie
Eve Lovsed :)